Michał Zachodny
Jakub Kiwior. W pochwale (i zachęcie do) solidności
Nie zaliczył asysty, nie strzelił gola, nie miał żadnych wybitnych interwencji, choć kilka dłuższych podań mogło przykuć uwagę. Było to takich 90 minut, których Jakub Kiwior potrzebował.
Zresztą nie tylko tego. On potrzebował takiego rywala (United sprawdzili w zasadzie każdego napastnika w tym meczu), hitu ligowego, czystego konta drużyny, reakcji Williama Saliby po stosunkowo prostym zgraniu piłki klatką piersiową do Davida Rayi, radości Gabriela Magalhaesa po ostatnim gwizdku (Brazylijczyk i Francuz to jego najbliżsi koledzy w zespołowych grach komputerowych), pochwał ze strony Mikela Artety na pomeczowej konferencji.
W skrócie: potrzebował odzwierciedlić na boisku wiarę osób mu najbliższych.
A przecież Arteta powiedział, że to mogło być wyzwanie ponad siły reprezentanta Polski. Poprzedni pełny mecz w Premier League rozegrał w kwietniu, od tego czasu w klubie w takim wymiarze grał wyłącznie w Pucharze Ligi. Hiszpan w kontekście Polaka zresztą się powtarza. Mówił już w lutym tego roku, że Kiwior został sprowadzony wcześniej ze względu na swoją uniwersalność, by też szybciej go wdrożyć i mieć w składzie na wypadek problemów.
W skrócie: dla Artety problemem nie jest pozycja Kiwiora w hierarchii obrońców Arsenalu, ale jego wahania w pewności siebie, gdy musi wychodzić na boisko.
Czyste konto w meczu z Manchesterem United Arsenal zawdzięczał tak samo dobrej dyspozycji całego zespołu, spójności i konsekwencji w grze, jak i wczesności etapu przebudowy rywali u Rubena Amorima. Portugalczyk mocno rotuje składem, widzi, że piłkarze mają deficyty wydolnościowe i w intensywnych wysiłkach, dlatego daje szanse każdemu. Zestaw wybrany na Emirates nie należał do najsilniejszych, choć nie jest to zmartwienie Kiwiora. On Rasmusa Hojlunda ograniczył w pojedynkach do ledwie dwóch wygranych starć z ośmiu. Z United Polak wygrał dziewięć pojedynków, czyli tyle, ile w sześciu poprzednich występach w Arsenalu razem wziętych.
W skrócie: zaprezentował się na takim poziomie, jakiego kibice oczekiwaliby od Gabriela. Może z wyjątkiem akcji przy rzutach rożnych w ofensywie, choć w tym Brazylijczyka godnie zastąpili inni obrońcy.
Było w występie Kiwiora znacznie więcej rzeczy godnych uwagi, zwłaszcza w rozegraniu (grafika WyScout poniżej). Możliwe, że to coś, co Polak utrzymuje na najwyższym poziomie grając dla Arsenalu, gdy przypomnimy sobie asystę z Preston North End, wprowadzenia piłki prostsze i trudniejsze. Jest w tym elemencie znacznie pewniejszy, niż gdy przychodzi mu do interwencji w polu karnym. Jednak wszystko zależy od okoliczności w jakich pojawia się na murawie. Przeciwko United wyszedł po 45 minutach rozegranych z West Hamem, które były dobrym wprowadzeniem z gry obronnej.
W skrócie: Polak potrzebuje w tym konkretnym środowisku regularności. Czegoś, co musi dostrzegać Arteta.
Możliwe, że Kiwior jest w samym środku najbardziej zaciętej rywalizacji w linii obrony, jaką widzieliśmy w ostatnim czasie w Premier League – o ile wszyscy defensorzy byliby zdrowi. Arteta zdaje się dokładać piłkarzy do tej formacji na zasadzie uniwersalności. Poza Salibą i Gabrielem, którzy są punktami stałymi, możemy mówić o różnych kombinacjach. Ben White może grać na prawej stronie i w środku, Jurrien Timber to obie flanki, Riccardo Calafiori już „zaliczył” trzy pozycje, Jakub Kiwior w tym sezonie także. Ołeksandr Zinczenko mógłby zostać wprowadzony do linii pomocy. To komfort trenera, ale dla samych zawodników pewne przekleństwo. W tak wyczerpującym sezonie – nie będąc Salibą lub Gabrielem – nie mogą liczyć na stałe, konkretne miejsce w defensywie. Nie mogą wypracować tak mocnych pozycji jak Francuz czy Brazylijczyk. Wcześniej czy później dopadnie ich rotacja, nawet jeśli Arteta nie jest jej fanem.
W skrócie: wybierając Arsenal Kiwior musiał wiedzieć na co się pisze. Może w nim narastać frustracja wobec kolejnych transferów Artety, ale stan gry jest zbyt oczywisty, by się oszukiwać.
Jakub Kiwior nie jest piłkarzem kipiącym pewnością siebie. Arsenal w ostatnich latach urósł do rangi drużyny, która bronieniem potrafi się cieszyć. Gdy grają Saliba i Gabriel, to ich gesty radości z interwencji defensywnych są częstsze, niż duetów, które stanowiły o obronie Arsenalu przed laty. Gesty Polaka zdarzają się zdecydowanie rzadziej. Zachowanie Saliby i Gabriela można interpretować jako prowokujące Kiwiora do… okazywania podobnych emocji. Że ma do nich prawo, bo zagrał solidne spotkanie, które Arsenal musiał wygrać. Możliwe, że rys charakterologiczny Kiwiora jest zupełnie inny od pozostałych obrońców Artety. Żaden nie jest wielkim mówcą – wywiady z podstawowym duetem stoperów są równą męczarnią, co w Viaplay wiemy doskonale – ale ten charakter ma być widoczny na boisku. Wyjątkowość podstawowego duetu wynika nie tylko z ich zrozumienia, lecz także podobnych zachowań.
W skrócie: Kiwior takim obrońcą raczej się nie stanie, ale potrzebuje takiego u boku.
Zaraz minie dwanaście miesięcy od 45-minutowego występu Kiwiora na Craven Cottage, gdy Arsenal przegrał i stracił kolejne punkty w grudniu. Zawalił w kryciu przy golu Raula Jimeneza, nie wyglądał solidnie w rozegraniu, ani grze bez piłki. W styczniu 2024 roku – niedługo po porażce z Fulham i Liverpoolem w FA Cup (90 minut Kiwiora) – cały skład udał się do Dubaju na krótki obóz przygotowawczy. Regeneracyjny. To wtedy Arteta przywrócił ustawienia fabryczne po kiepskim grudniu i przed intensywną drugą częścią sezonu. Ale w nich Kiwior był już na lewej obronie, nawet jeśli chwalił go Hiszpan za zdolność do adaptacji. To też już trzynaście miesięcy odkąd po raz ostatni zagrał w lidze na preferowanej przez siebie pozycji – od pierwszej minuty.
W skrócie: Kiwior w minionym roku najczęściej w swojej ulubionej roli grał w najmniej stabilnym i najsłabiej broniącym bloku obronnym Europy. W reprezentacji Polski.
Oglądając reprezentantów Polski często wpadamy w pułapkę. Chcemy w każdym zagraniu dostrzec wyjątkowość, potwierdzenie przystawania do poziomu na którym występują lub na którym dostali szansę. Chcemy goli i asyst, ale docenimy też dobry drybling lub skuteczny wślizg. Weźmiemy za dobrą monetę nawet pozytywny impuls z ławki. Tak jest w przypadku kibiców i dziennikarzy, nie ma co zakłamywać rzeczywistości. W przypadku Kiwiora jest to bardziej skomplikowane, ponieważ Arteta patrzy na niego innymi oczami. Ma przewagę – widzi go codziennie – ale też inny kontekst. Ustabilizowanego, rzadko dysfunkcyjnego bloku obronnego w którym role różnią się od tych, które ogląda polski kibic. Ten widzi Kiwiora na boku obrony i uznaje to za kolejną straconą szansę. Upchanie kawałka puzzli w niepasujący fragment układanki.
Pytanie, jak widzi się w tym systemie sam Kiwior, pewnie co chwilę pojawia mu się w głowie. Widzi Gabriela oraz Salibę i może im zazdrościć ich ról, stabilizacji, odbioru. Może czuć mniejszą pewność, gdy wie, że w kolejce do gry na lewej obronie są jeszcze Timber oraz Calafiori. Może nawet po takich występach nie być przekonanym, że solidność wystarczy, by odcisnąć swoje piętno na sezonie Arsenalu.
Ale solidność jest w grze obrońcy fundamentem niedocenianym. Punktem wyjścia do tego, by następnym razem swoim interwencjom nawet dodawać znaczenia. Czasem nawet gestem, który byłby do zapamiętania bardziej, niż jakiekolwiek zagranie.
Subscribe to Michał Zachodny
Launched 4 months ago